W cieniu kopuł/Opinie czytelników

  • "W cieniu kopuł" z perspektywy Bałkanów - Jan Zieńczuk
    Tej książki nie można i nie należy przeczytać jednym tchem, chociaż w przeciwieństwie do tego przeczytałem ją w chwilę.

    Należy ją smakować, sączyć jak dobre, stare wino. Ona jest jak koncentrat, który powinno się rozpuszczać małymi porcjami w świadomości i wyobraźni.  Do jej przeczytania znalazłem wyjątkowe miejsce.

    Stało się to niewiele dni temu nad Adriatykiem na terenie byłej Jugosławii. Zanim tam dotarłem, będąc uprzednio nad Huczwą, zostawiałem za sobą setki mijanych autem miejscowości. Tyszowce - gdzieś tam daleko za mną został malutki punkcik na mapie Europy. Ale dzięki lekturze, ten punkcik odsłonił wielką przestrzeń czasową sięgającą średniowiecza, jak też pojawiła się i ożyła olbrzymia ilość zapomnianych i nieuświadomionych mi ludzi, ich spraw, zawikłań, losów, dramatów.
    Bogato przywołana została strona materialna w postaci cerkwi, kościołów, cmentarzy, kapliczek, domów, młynów, nieistniejących rzek, strumieni, rozlewisk i zaskakujące zdjęcia, z tą niezwykłą pierwszą fotografia widoczną tuż po otwarciu pierwszych stron. Fotografią cerkwi na Kątku.

    Kątkowska „Pupówka" miałem do niej zaledwie 100 m. od domu. Tam upływało moje dzieciństwo. Dobrze pamiętam zmurszałe pnie wielkich drzew z odradzającymi się pędami. Nie tak dawno był to spory pocerkiewny pagórek z pięknym rozległym widokiem, chociażby na dosyć wtedy okazałą rzeczką. To tu było miejsce zabaw i spotkań dzieciarni z pobliskiego Kątka, to tu rósł dorodny - wspomniany w książce - szczaw, którym pożywialiśmy się.

    Ta książka czytana na Bałkanach nabrała dodatkowej siły, ponieważ czytana była na ziemi gdzie niewiele lat temu kipiał kocioł bałkański, gdzie nacjonalizm narodowościowy, religijny przerodził się w straszliwą wojnę - chociażby w imię Wielkiej Serbii, analogicznie do zapędów stworzenia Wielkiej Ukrainy.  Można zatem powiedzieć, że istniał kocioł tyszowiecki, który w książce jest znakomicie oddany.

    Jeżeli widzi się Karlovac, Vukowar czy Sarajewo, lektura nabiera dodatkowej mocy oddziaływania na wyobraźnię. Obok siebie przez wieki żyjący katoliccy Chorwaci, prawosławni Serbowie, muzułmańscy Bośniacy i wszystko to na małej przestrzeni. Jakżesz widoczna jest tu analogia z Tyszowcami. W Sarajewie, w centrum na 1 kilometrze kwadratowym, stały od wieków cerkwie, kościoły, meczety. Nazywane to jest sarajewskim Jeruzalem.  Czyż zatem nie było tyszowieckiego Jeruzalem gdzie obok siebie istniały cerkwie, kościoły, bożnice żydowskie, różne cmentarze? Dopiero ta lektura uświadomiła mi skalę tego tyszowieckiego tygla narodów i religii.Dodatkową siłą tej książki są występujący w niej ludzie z ich relacjami jako świadków wydarzeń.

    Przywołana we wspomnieniach i w omówieniu autora galeria postaci jest tak ogromna, że idąca w setki. Ożywiony został świat niezwykły, świat, którego już nie ma. Sam sporo pamiętam, ale dopiero teraz wiem jak to jest mało.

    Ze względu na niemalże stałą plemienną strukturę społeczności tamtych Tyszowiec, ciągłe wzajemne mieszanie się rodzin, niezależnie od wyznania, narodowości - można przyjąć, że na przestrzeni wieków każdy z każdym jest jakąś familią. Czytając w książce o kimkolwiek, czyta się o swoich przodkach. Zatem uważam, że powinna ona znaleźć się we wszystkich tyszowieckich domach,  tym bardziej, że została ocalona pamięć przeszłości tego miejsca i to w ostatniej chwili. Wiedza o tamtych ludziach jest niejako powinnością wobec nich. Dopóki o nich wiemy , o nich myślimy, oni jeszcze żyją. Niszczeją domy, niszczeją pomniki, znikają w historii miasta, cywilizacje, natomiast słowo pisane jest nieprzemijalne, stanowiące najlepszy pomnik wystawiony tym, którzy odeszli.

    Pod wpływem transformacji ustrojowo-cywilizacyjnej młode pokolenie nie bardzo interesuje się przeszłością ale - o czym jestem przekonany - za niedługo pojawi się wszechobecna potrzeba poznania swojej tożsamości, potrzeba uświadomienia swoich korzeni oraz świata przodków. Zatem książka jest nie tylko spełnioną powinnością wobec tych Tyszowian, którzy są w krainie cieni, ale też spełnioną powinnością wobec tych, którzy przyjdą po nas.

     
    Jan Zieńczuk