W blasku świec/Recenzje

  • Rzeczpospolita - Opowieści Tyszowieckie
      Ze starymi ludźmi warto rozmawiać, bo mówią o tym co przeżyli, a nie wyczytali w Internecie czy czasopismach. 
    O Tyszowcach w województwie lubelskim z sieci dowiedzieć się można nie za wiele, poza informacjami czysto encyklopedycznymi. Kogo jednak interesuje to miasteczko, a może i inne miasteczka, ludzie, których dawno już nie ma, życie, po którym zostały nieliczne ślady, niech postara się o książkę Roberta Horbaczewskiego, powstałą z rozmów ze starymi ludźmi, z ich opowieści.

    Na papierze (nawiasem mówiąc kredowym, co jest pewnie zasługą licznych sponsorów tego tytułu, skrupulatnie odnotowanych na końcu) ożywa nie tylko sztetł Tiszwic (przed wojną w Tyszowcach mieszkało więcej Żydów niż Polaków), ale i barwne sprawy toczące się toczące się w tamtejszym sądzie, transakcje na jarmarkach, wyjazdy straży do pożarów, seanse w kinie, którego też nie ma. Nie ma sławnych na całą Polskę tyszowieckich szewców, którym po wojnie komunistyczne władze zabroniły garbować skóry im tylko znanym „roślinnym" sposobem i wyrabiać buty zwane tyszowiakami. Ba, nie ma nawet jednego zakładu szewskiego, w którym można by podzelować obuwie. Bo i kto dziś buty nosi do podzelowania?

    Według legendy w Tyszowcach od potopu szwedzkiego wylewano z wosku gigantyczne, pięciometrowe świece. Najtęższe chłopy niosły je potem w procesjach. Do tej tradycji powrócono nawet, jednorazowo, na potrzeby ... filmu.

    Kto się interesował historią, ten słyszał o konfederacji, jaką zawiązano tu przeciw Szwedom w 1655 r. Ale mało kto wie, że w Tyszowcach przyszli na świat poeta Arnold Słucki i pisarz Abraham Sztern. A od kogo dowiedzieć się można, że przed wojną mieszkali tutaj nie tylko Polacy i Żydzi, ale i Ukraińcy, i Grecy, a nawet jeden Turek, właściciel piekarni? Kto będzie pamiętał, że rura stercząca z krawężnika koło przystanku PKS, to ślad po dawnej studni? Kto? Starzy ludzie, z którymi Robert Horbaczewski - współpracownik „Rzeczpospolitej" zresztą - chce rozmawiać i umie ich słuchać.

    Krzysztof Masłoń  „Rzeczpospolita" 8-9 października 2005