2013-10-10
  Ludzie z Tyszowiec_Księgarnia Pasiecznego

  • Antoni Pasieczny swoją żonę Barbarę poznał w księgarni, którą prowadziła przed wojną w Tyszowcach. Po wojnie sam założył księgarnię. Prowadził ją przez blisko 30 lat.



    Barbara najstarsza z piątki rodzeństwa Mikulskich, matka pani Anny miała przed wojną sklepik na rynku w Tyszowcach. Od 1934 roku sprzedawała w nim materiały piśmiennicze, galanterię oraz książki. Tych ostatnich niewiele, bo ówczesne książki były drogie jak na zarobki miejscowych. Kosztowały od 2 zł do 20 zł i więcej, podczas gdy średnia dniówka robotnika wynosiła 2-3 zł. Niewielu stać było aby kupować książki na własność. Do tej księgarenki często wpadł Antoni Pasieczny.
    - Tato w 1919 roku kiedy miał 8 lat został sierotą. Po zakończeniu 7 klas szkoły powszechnej zapisał się do seminarium nauczycielskiego. Zdał 4 semestry, ale nauczycielem nie został - opowiada Anna Kołodziej, jego córka.
    We wrześniu 1939 r. podczas działań wojennych drewniany rynek w Tyszowcach spalił się. Ogień strawił także księgarenką Mikulskiej.
    - Mama z ojcem okupację spędzili w Tyszowcach. W 1940 roku pobrali się. Rok później przyszłam na świat, a w 1942 roku brat Marek - opowiada pani Anna.
    Po zakończeniu wojny Antoni Pasieczny wybudował nowy, niewielki drewniany sklepik obok Domu Ludowego w Tyszowcach. Sprzedawał w nim artykuły papiernicze, ołówki, zeszyty, wieczne pióra. Usiłował także uruchomić księgarnię, ale bezskutecznie. Nie mógł znaleźć kogoś, kto by mu w tym pomógł, czyli zapewnił dostawy książek. Władza gminna miała inne sprawy na głowie. Na dodatek pod koniec lat 40 komuniści rozpoczęli walkę o handel. Prywatna inicjatywa znalazła się na cenzurowanym. Antoniemu Pasiecznemu dołożono tzw. domiar podatkowy. W 1950 roku sklep musiał zlikwidować. Na wyprzedaż towaru Urząd Skarbowy wyznaczył mu 3 miesiące.
    Wydawało się, że Antoniemu nie uda się zrealizować marzenia aby Tyszowce miało księgarnię. Tuż przed upływem wyznaczonego terminu likwidacji sklepu doszło jednak do niezwykłego zdarzenia. Tak przynajmniej po latach oceniał je Antoni Pasieczny.


    Nalepka na paczce
    Do sklepu przyszła jego znajoma nauczycielka z pobliskiej wsi. Poprosiła o przechowanie w sklepiku paczki. Sama poszła szukać furmanki aby tę paczkę zabrać do domu. Antoni Pasieczny trzymając w ręku pakunek spostrzegł nalepkę z adresem księgarni wysyłającej towar. Zanotował adres: Przedsiębiorstwo „Dom Książki" w Lublinie, ulica Dąbrowskiego 8. Po rozmowie z żoną zdecydował, że będzie starał się o otwarcie księgarni państwowej w miasteczku. W decyzji utwierdził się po rozmowie z dyrektorem miejscowego gimnazjum i przyjaciółmi, miłośnikami książek. Wszyscy zapewniali go, aby nie ustawał w wysiłkach, bo księgarnia ma rację bytu, bo oprócz szkoły podstawowej w miasteczku jest Liceum Ogólnokształcące i Gimnazjum dla Dorosłych, a w okolicy wiele szkół podstawowych. Tamtejszym nauczycielom też będzie lepiej kupować książki w Tyszowcach niż jeździć po nie do Zamościa.

     

    Tyszowce Pasieczny

     Witryna księgrani prowadzonej przez Antoniego Pasiecznego


    Na początku lipca 1950 roku Antoni Pasieczny napisał więc stosowne podanie i osobiście zawiózł je do dyrektora Państwowego Przedsiębiorstwa Ekspozytury Wojewódzkiej „Dom Książki" w Lublinie. Zarówno dyrektor jak i kierownicy nawet nie wiedzieli, gdzie się owe Tyszowce znajduje. Niby wyrazili zainteresowanie uruchomieniem księgarni, ale ostateczną decyzję uzależnili od opinii przedstawiciela „Domu Książki", który na miejscu, w Tyszowcach miał ocenić czy jest sens otwierania tam takiej placówki. Rzeczony przedstawiciel w końcu przyjechał i wydał decyzję pozytywną. Towar i urządzenia Antoni Pasieczny miał otrzymać w ciągu kilku dni.
    Czas uciekał, towar nie przychodził. Pasieczny wsiadł w autobus do Lublina aby po raz drugi porozmawiać z dyrektorem. Wrócił z umową o pracę.
    - Powróciłem z zadowoleniem, że znowu będzie księgarnia w Tyszowcach i będę miał pracę w zawodzie, który lubię. Za kilka dni przyjechał samochód z Lublina i przywiózł urządzenia księgarskie oraz robotników, którzy te urządzenia założyli. W następnym dniu samochodem przywieziono książki i artykuły papiernicze. Po wyładowaniu towaru przystąpiłem do uruchomienia księgarni. Trwało to z dziesięć dni. Z dniem 1 września 1950 roku księgarnia była już czynna - Antoni Pasieczny napisał w swoich wspomnieniach po latach.


    Wzorowy księgarz

    Uruchomienie księgarni okazało się strzałem w dziesiątkę. W Tyszowcach w książki zaopatrywały się szkoły, także z sąsiednich gmin Komarowa i Kotlic, łącznie 60 kolporterów. Pojawił się jednak problem, gdzie składować paczki z podręcznikami. Lokal księgarni, który miał niespełna 30 m/kw okazał się niewystarczający. Antoni Pasieczny postanowił książki magazynować w jednym z pokoi w swoim mieszkaniu. Żona i dwójka dzieci przyjęły to ze zrozumieniem.
    - Jakoś od dzieciństwa byłam przyzwyczajona do książek więc aż tak bardzo nie przeszkadzały - mówi Anna Kołodziej.
    Problem rozwiązał się dopiero kilka lat później, gdy miejscowa szkoła użyczyła na ten cel jedną ze swoich sal lekcyjnych .
    Pan Antoni lub „pan od książek" jak go nazywali uczniowie w Tyszowcach nie tylko stał za ladą. Latem sprzedawał książki na stolikach rozłożonych przed swoim sklepem, jeździł z książkami po wioskach urządzając kiermasze połączone z loterią, rozwijał kolportaż, urządzał z książek okolicznościowe wystawy wykorzystując do tego witrynę sklepową. W ten sposób czcił przeróżne jubileusze, święta i wydarzenia narodowe. Przełożeni dostrzegali to zaangażowanie. Nagradzali go nagrodami finansowymi i odznaczeniami (dwukrotnie otrzymał odznaką „Wzorowego księgarza", w 1972 r. tytuł „księgarz").

     

    Tyszowce ksiegarnia

     Jeden z wielu kiermaszy organizowanych przez Antoniego Pasiecznego


    - Ojciec kochał ten zawód, był mu bez reszty oddany. Kiedy już prowadził księgarnię dla „Domu Książki" to skończył studia kierunkowe w technikum księgarskim. Jeździł na przeróżne kursy. Nie tylko sprzedawał książki, ale także doradzał i recenzował je. W prowadzeniu księgarni pomagała mu mama - wspomina Anna Kołodziej.
    W 1961 roku na rodzinę spadł niespodziewanie cios. Barbara Pasieczna zmarła.
    - Byłam na studiach kiedy umarła mama. Przez pewien czas pomagałam ojcu w prowadzeniu księgarni. Mój wujek Michał Malec, który był sędzią w Lublinie przekonał mnie, że powinnam skończyć studia i wróciłam do Lublina - opowiada Anna Kołodziej.


    Klub inteligencji
    Księgarnia w Tyszowcach dusiła się ciasnocie, niespełna 30 metrów kwadratowych. Tym bardziej, że książek przebywało. Antoni Pasieczny zaczął ponadto handlować materiałami papierniczym, płytami.
    W 1964 roku wyczytał w czasopiśmie „Prasa Księgarska", że jest w Polsce firma, która produkuje pawilony księgarskie. Dyrekcja w Lublinie zaakceptowała pomysł zakupienia takiego pawilonu. Stanął w grudniu 1966 roku (stoi do dziś, jest w nim sklep spożywczy). Budynek był ładny, przestronny ale pozbawiony sanitariatu, a przede wszystkim ogrzewania. Jak to w PRL, w te „szczegóły" pawilon miał zostać wyposażony potem. Antoni dogrzewał więc księgarnię we własnym zakresie.
    - To nie była zwykła księgarnia, a teść nie był zwykłym księgarzem. Jego księgarnia to było miejsce spotkań miejscowej inteligencji, gdzie przychodzili księża, nauczyciele, lekarze. Czekając na nowości wydawnicze dyskutowano nie tylko o książkach. Będąc w Tyszowcach zawsze spotykałem tam kogoś z miejscowej elity - wspomina prof. Józef Kołodziej, mąż pani Anny
    Tyszowiecka księgarnia była tak wysoko ceniona przez przełożonych, że to do niej kierowano na praktyki choćby tych, którzy mieli objąć funkcję kierownicze w innych księgarniach w Łaszczowie lub Grabowcu. 1 październiku 1976 roku Antoni Pasieczny przeszedł na emeryturę. Czuł się na niej źle.
    - Coś mi brakowało, czułem jakąś pustkę. Nic dziwnego skoro przepracowałem w jednej i tej samej księgarni ponad 26 lat, bez żadnych przerw, w dodatku w zawodzie do którego dążyłem i który lubię. Doszedłem do wniosku, że takie raptowne przecięcie nici jest dla mnie szkodliwe i niebezpieczne, trzeba powoli odzwyczajać się od dotychczasowej pracy - zanotował we swoich wspomnieniach.
    Wrócił do pracy, na 1/3 etatu. Pracował jeszcze do końca roku. Potem wyjechał do Puław. Zamieszkał u syna.
    - Tato zmarł w 2002 roku. Miał 91 lat - mówi córka Anna
    Księgarnia założona przez Antoniego Pasiecznego istniała do lat 80-tych. Potem przez kilka lat księgarnię i sklep papierniczy prowadziła Ewa Sienkiel. Dziś księgarni w Tyszowcach nie ma.

    © Robert Horbaczewski

    Przeczytaj inne przykładowe teksty poświęcone ludziom z Tyszowiec

    http://roberthorbaczewski.pl/aktualnosc83,5,18,jozef-zarebski-ostatni-wojt-tyszowiec.html

    http://roberthorbaczewski.pl/aktualnosc21,5,,rok-1933---brat-zenon-maryja.html