-
22 września 1947 r. do miasteczka przybył z wizytacją ks. biskup Stefan Wyszyński ówczesny ordynariusz diecezji lubelskiej, a późniejszy prymas Polski.
Miejscowi, po ciężkich latach okupacji i bratobójczej wojny domowej spragnieni byli dobrej nowiny. Do wizyty szykowali się, więc gorliwie. Wybudowali trzy, wysokie na kilka metrów powitalne bramy, udekorowane barwinkiem i biało-czerwonymi flagami oraz proporcami. Największa z napisem „Arycpasterzu witają Cię szewcy" i portretem patrona szewców Jana Kilińskiego urosła tuż za mostem. Była też brama powitalna od strażaków i młodzieży szkolnej. Całą trasę przystrojono świeżo ściętymi brzózkami i sosenkami
Tyszowianie gościa witali na granicy parafii, w kolonii Czartowiec, przy malowniczej skarpie.Banderia ustawiona była jak na wojnę. Na jej czele starzy przedwojenni kawalerzyści. Za nimi kawalerka w wojskowych drelichach, lśniących butach, z długimi, pomalowanymi na zielono „lancami" w dłoni. Chorąży Pilarski wydawał komendy i biskupa w pierścień całował. Stanisław Michnowicz, który był sygnalistą w wojsku grał na trąbce, a Stanisław Pyś, który co środę na rynku mięsem handlował był sztandarowym.
Na rynku, nieopodal szkoły (dziś dom nauczyciela), wówczas jedynego ocalałego po wojnie, murowanego budynku - stało się coś niezwykłego.
- Wzięła nad nami górę nasza spontaniczność- mówią miejscowi.
Ktoś z tłumu krzyknął: „Niech żyje ekscelencja biskup Wyszyński". Ludzie podchwycili i zaczęli skandować :"Niech żyje! Niech żyje! Niech żyje". Zaintonowano „Sto lat". Nagle zrobił się tumult. Tłum zafalował. Najbliżej stojący bryczki Kazik Kościołko, Bogusław Podgórski, któryś z Tabaczyńskich i Marszalców oraz jeszcze kilku mężczyzn podbiegło do wozu. Wraz z biskupem i towarzyszącym mu diakonem Bolesławem Pylakiem zaczęli podrzucać go do góry. Wtedy ktoś krzyknął:
- „Chłooopy! Niesiem!".
Odczepili konie, zdjęli dyszel i na dwóch potężnych drogach, ponad 400 kilogramową dorożkę wraz z nieco przerażonym biskupem, nieśli ponad tłumem, przez prawie 200 metrów, aż za most na Huczwie. Nikt nie zważał na wymazaną w smarze koszulę, na zniszczone, jedyne świąteczne ubranie. Tak była wielka radość z odwiedzin biskupa.
- Chłopy a wy mało żeście się w polu narobili? Coś mi się zdaje, że jutro aptekarz na was zarobi - miał powiedzieć do nich biskup Wyszyński, po tym jak postawili bryczkę na ziemi, obok szewskiej bramy z napisem „Arcypasterzu witają Cię szewcy"
Więcej w ksiażce: