2013-04-26
  Rok 1945_ Dień Pabiedy

  • Tak już w ostatnich czasach zżyliśmy się z myślą, że są to ich (hitlerowców) końcowe dni, iż wiadomość o ostatecznym zgnębieniu śmiertelnego wroga nie sprawiła na nas takiego wrażenia, jakiego należałoby się spodziewać - zanotował wnikliwy kronikarz tamtych wydarzeń, dr Zygmunt Klukowski ze Szczebrzeszyna.

    9 maja 1945 r. To była środa. W Tyszowcach tradycyjne święto dyszla. Targ największy w okolicy. Przyjechali chłopi z najodleglejszych stron, nawet spod Dołhobyczowa, aby tu coś kupić, sprzedać, wymienić. Sporo było ludzi, którzy przyjechali ot tak, zasięgnąć języka i spotkać się z kolegami „z lasu". Czas był niespokojny. NKWD i UB szalało, a ubeckie kaźnie pękały w szwach.
    - Na targ wpadli milicjanci i zaczęli rozganiać ludzi. Mówili, że jest święto. Dzień Zwycięstwa. Nie wolno handlować, tylko trzeba świętować. Wyrywali chłopom baty. Kazali jechać do domów. Ci, którzy przyjechali natarg, nie byli z tego powodu zadowoleni - wspomina Henryk Kwiatkowski zKryszyna, który wtedy wraz z ojcem przyjechał na targ do Tyszowiec.
    Adam Piliszczuk miał 10 lat. O zakończeniu wojny dowiedział się w szkolena lekcjach. Pamięta, że zawyła syrena strażacka. Rozpoczęła się strzelanina, bo w Tyszowcach było sporo radzieckich żołnierzy, ale wkrótce zdziwienie i zaniepokojenie zmieniło się w radość. Wielu dorosłych, zwłaszcza kobiety, płakały ze szczęścia.
    - Wszyscy cieszyli się, że skończył się wreszcie koszmar. Uczniowie cieszyli się też, chociaż może bardziej z powodu wcześniejszego zakończenia lekcji tego dnia - wspomina Piliszczuk.



    ”

    Tyszowce z wojny wyszły zniszczone. Podczas działań wojennych w 1939 r. spaliła sie m.in. murowana szkoła na rynku

    Wieść o ogłoszeniu końca II wojny światowej zastała nauczycieli i uczniów w czasie lekcji. Henryk Wiechowski, kierownik szkoły powszechnejw Tyszowcach, po krótkiej zaimprowizowanej uroczystości zwolnił młodzież do domu, a sam kolegów i koleżanki zaprosił do siebie na stancję, na kieliszek „wódki wyborowej". Z butelki, którą - jak twierdził - zakopał w 1939 r., z myślą, że zostanie wypita za zwycięstwo.
    „Potem było dużo radości, wspomnień, śpiewu przy akompaniamencie skrzypiec nauczyciela muzyki Stanisława Choczyńskiego. W stanie równowagi chwiejnej opuściliśmy mieszkanie pana Wiechowskiego, szczęśliwi, że zdołaliś-my przeżyć najokrutniejszą z wojen, a odwieczny wróg narodu polskiego został pokonany" - zanotował ówczesny kronikarz Samorządowego Gimnazjum w Tyszowcach.
    - Radość z zakończenia wojny była powszechna, chociaż zauważało się u osób zaangażowanych w działalności AK niepokój - co będzie dalej? Nikt nie miał jeszcze większego wyobrażenia o terrorze, który miał nastąpić -wspomina Adam Piliszczuk.
    Kazimierz Iwański, ówczesny instruktor harcerstwa w Tyszowcach, tak oto relacjonował po latach atmosferę tamtych dni.
    „Tyszowiecki zaścianek odetchnął z ulgą po kapitulacji Niemiec i rozbrzmiewał weselem. Jednych upajała radość z samego zwycięstwa, ze szczęśliwego przeżycia wojny, ze zmartwychwstałych nadziei na lepsze jutro. Innych unosiło złudne przekonanie, że wreszcie dojdzie do starciadwóch antagonistycznych światów i szczeźnie znienawidzony przez nich ustrój".
    Także dr Zygmunt Klukowski, który na bieżąco zapisywał w swoim dziennikuwydarzenia, emocje i opinie odnotował pod datą 8 maja: „Umysły wszystkich zajmują inne zagadnienia: czy dojdzie do konfliktu między Rosją, a Anglią i Ameryką. Wszystko zdaje się przemawiać, że konflikt jest nieunikniony. W jakiej ciężkiej znaleźliśmy się sytuacji. Chociaż wrezultacie przyniosłoby to Polsce wielką korzyść".


    Zdobyć Berlin 1 maja
    O tym, że wojna w Europie zbliża się ku końcowi, mieszkańcy Zamojszczyzny wiedzieli już od co najmniej kilku miesięcy. Z prasy, radia czy też samochodów „szczekaczek", które objeżdżały po kolei miejscowości i przekazywały propagandowe manifesty i wieści z frontu. 19kwietnia 1945 r. ukazujący się na terenie Zamojszczyzny „Sztandar Ludu"wydał nadzwyczajny dodatek, w którym na pierwszej stronie zakomunikował: „Wojska Polskie ruszyły do ofensywy na Berlin". Potem codziennie prasa informowała o kolejnych niemieckich miastach zdobytych podczas walk, o zaciskającej się pętli wokół Berlina.
    24 kwietnia kraj obiegła informacja: „Wojska radzieckie i polskie wkroczyły do Berlina".
    Funkcjonująca w Lublinie Wojewódzka Międzypartyjna Komisja Porozumiewawcza Stronnictw Politycznych wydała odezwę pod hasłem: „1-y maj - dniem walki i ostatecznego rozgromienia hitlerowskich Niemiec". Apelowano w niej:
    „Zbliża się dzień 1 Maja, święto ludzi pracy, Niedawno nie mieliśmy jeszcze Państwa Polskiego, żyliśmy w strasznej niewoli niemieckiej, 1-goMaja świętowaliśmy tylko w oddziałach Armii Ludowej, w lasach Lubelszczyzny i na nielegalnych zgromadzeniach w ukryciu przed okupantem. W imię zwycięstwa musimy zmobilizować wszystkie siły naszemu narodowi. Dlatego 1 maja 1945 r. będzie dniem walki o ostateczne rozgromienie hitlerowskich Niemiec". Pod apelem podpisały się Wojewódzkie Komitety PPR, PPS, SL, SD, Rada Związków Zawodowych.
    Berlina nie udało się jednak zdobyć 1 maja, w dzień symboliczny dla komunistów. Stało się to dzień później - 2 maja. O godz. 15. generał Weislirg dowódca garnizonu berlińskiego wraz ze swoim sztabem złożył broń i oddał się do niewoli. Walki w Berlin trwały jeszcze około 6 godzin.
    Następnego dnia „Sztandar Ludu" w kolejnym wydaniu nadzwyczajnym poinformował: „Berlin zdobyty. Hitler i Goebbels popełnili samobójstwo" (tak naprawdę Hitler popełnił samobójstwo już 30 kwietnia). Przedrukowywano rozkaz Józefa Stalina, naczelnego wodza Armii Czerwonej imarszałka Związku Radzieckiego do wszystkich wojsk Czerwonej Armii i marynarki wojennej informujący, że Wojska I Białoruskiego Frontu pod dowództwem marszałka Żukowa i Wojska I Ukraińskiego Frontu pod dowództwem marszałka Koniewa po zaciętych walkach ulicznych ostatecznie rozgromiły resztki wojsk przeciwnika i 2 maja 1945 r. całkowicie opanowały Berlin, stolicę Niemiec, centrum niemieckiego imperializmu. „Sztandar Ludu" wydrukował odezwę do obywateli:
    „Bohaterska, niezwyciężona Armia Czerwona zdobyła Berlin. Wraz z Armią Czerwoną po raz pierwszy w historii wmaszerowały do stolicy Prusactwa, do gniazd żmij hitlerowskich oddziały Wojska Polskiego. Na ten dzień czekaliśmy od pamiętnego 1 września 1939 r. Na dzień ten czekaliśmy od pokoleń. Dzięki słusznej polityce obozu demokracji polskiej, dzięki naszemu sojuszowi z potężnymi krajami narodami Związku Radzieckiego, powiewa dziś obok sztandarów ZSRR, biało-czerwony sztandar wolnej Polskinad upokorzoną stolicą odwiecznego wroga. Powtórzyła się najpiękniejszakarta naszych dziejów - Grunwald. Wygraliśmy w sojuszu ze Związkiem Radzieckim wojnę, w sojuszu ze związkiem Radzieckim zdobędziemy i pokój.Nie spoczniemy, póki militaryzm niemiecki nie będzie rozgromiony ostatecznie, by nigdy już nie powstał przeciwko nam, póki nie ustanowimyna zawsze naszych granic nad Odrą i Nysą".
    Święto 3 maja miało być Świętem Zdobycia Berlina. W Lublinie zorganizował się nawet Główny Komitet Obchodu Święta 3-go Maja, Święta Zdobycia Berlina. Apelowano do robotników, aby tego dnia wyszli ze sztandarami związkowymi na plac Litewski w Lublinie. Aby nieśli transparenty: „Niech żyje Czerwona Armia, Niech żyje Wojsko Polskie! Zdobywcy Berlina".
    Propaganda nie kwestionowała jednocześ-nie prawa do obchodzenia święta 3Maja, jako dnia obchodu konstytucji uchwalonej w 1791 r. Usiłowała mu jednak nadać nowe znaczenie. „Jest zrozumiałe, że konstytucja ta nie ma dziś żadnego praktycznego znaczenia, lecz wówczas, gdy została uchwalona, stanowiła pierwszy wyłom w szlachecko-pańskich przywilejach. Śmiało można powiedzieć, że dzisiejszy obraz demokracji jest spadkobiercą dążeń twórców Konstytucji 3 maja, podczas gdy dzisiejsza reakcja odgrywa podobną rolę, jaką wówczas odgrywał targowiczanin" - pisał „Sztandar Ludu".


    Na każdym kamieniu
    7 maja gen. niemiecki Alfred Jodl po podpisaniu aktu bezwarunkowej kapitulacji powiedział: „Z tą chwilą naród niemiecki i armia niemiecka zostają wydane zwycięzcom na dobrą czy na złą wolę". Ta wypowiedź była wielokrotnie cytowana przez prasę. „Gazeta Lubelska" tak je skomentowała: „Te słowa powinny być wyryte w Niemczech na każdym kamieniu, na murach, brukach ulicznych, aby germańskiemu plemieniu wiecznie przypominały dzień klęski, najstraszniejszy dzień upokorzenia".
    Prezydium Rady Najwyższej ZSRR, a za nią Rada Ministrów RP wydała dekret, że 9 maja będzie „Świętem Zwycięstwa", dniem wolnym od pracy. W prasie pojawiały się obszerne relacje z uroczystości z Moskwy: „Nad Moskwą utworzyła się jakby gigantyczna świetlista kopuła z rakiet. W tę historyczną noc z daleka było widać światła Moskwy. Zdawało się, że całykraj widzi ją, że jest środkiem uwagi całego świata" - można wyczytać wwiększości gazet z tamtego okresu.
    Wychodzący w Lublinie „Głos Ludu" informował, że z okazji Dnia Zwycięstwa z Katowic do Moskwy wyruszył specjalny pociąg węglowy z 25-osobową delacją górników poszczególnych kopalni, w tradycyjnych strojach górniczych. Lokomotywa i wszystkie wagony pociągu udekorowano kolorowymi girlandami i chorągiewkami w barwach narodowych. Na przedzie parowozu powieszono napis: „Marszałkowi Stalinowi - polscy górnicy Szczęść Boże". Gazeta informowała, że węgiel jest darem polskiego górnictwa dla miasta Moskwy.


    Niebo na seledynowo
    Wieść o zakończeniu wojny w Europie dotarła do Zamościa już 8 maja po południu. Informacja o podpisaniu bezwarunkowej kapitulacji - następnegodnia w nocy. Rodzinę Tomasza Kowalczyka z Karolówki obudziła potężna kanonada dochodząca od strony lotniska w Mokrem, które wtedy było zajmowane przez Sowietów.
    - Strzelali chyba ze wszystkiego, co miało lufę i zamek. To było coś niesamowitego. Do rana nie było już żadnego spania. Wpadł do nas do domujakiś nieznajomy człowiek i powiedział: Wojna się skończyła - wspomina tamtą noc Tomasz Kowalczyk.


    Zamość 1945

    Z pompą "Dzień zwycieństwa" obchodzono także w Zamościu 

    Echa strzelaniny postawiły na nogi mieszkańców Szczebrzeszyna. Doktor Zygmunt Klukowski tak oto odnotował to wydarzenie:
    „O drugiej w nocy obudziła nas szalona strzelanina - karabiny maszynowe waliły seriami z różnych stron, potem pojedyncze strzały, granaty, seriez działek. Rakiety, co chwilę oświetlały niebo na czerwono lub seledynowo. Nie wiedzieliśmy, co to znaczy. Sądziliśmy, że to może jakiświększy napad na obiekty wojskowe i lotnisko. Dopiero telefon z poczty wyjaśnił nam rzecz całą: były to salwy na wiwat zwycięskiego zakończeniawojny z Niemcami. Trwało to ponad pół godziny,
    Tak więc odwróciła się ogromna karta historii. Trudno jest uświadomić sobie w pełni fakt, że takie potężne dumne, zdawałoby się niezwyciężone Niemcy leżą u stóp zwycięzców i żebrzą o litość. Wstępujemy w nowy okres. Dla nas to wielka niewiadoma. A może będzie to okres jeszcze cięższy niż poprzedni?!..
    Dzień był prawdziwie świąteczny. Od wczesnego ranka na ulicach tłumy ludzi. Żołnierze i oficerowie sowieccy pijani od samego rana. Sklepy pozamykane, urzędy nieczynne, w szkołach nie było nauki. Strzelanina na wiwat bez ustanku.
    Po południu ulice opustoszały. Ludzie boją się pijanych bolszewików".
    Także korespondent „Sztandaru Ludu" relacjonował, że radosną wieść o wielkim zwycięstwie nad znienawidzonym wrogiem, hitlerowskimi Niemcami mieszkańcom oznajmiły o północy salwy armatnie, serie wystrzałów z karabinów maszynowych i rakiety. Pisał, że „we wczes-nych godzinach rannych honorowa kompania wojska wraz z orkiestrą na czele przemaszerowała ulicami miasta. Jednocześnie dzwony wszystkich świątyń isyreny fabryczne głosiły kapitulację Niemiec i koniec wojny w Europie".Z relacji korespondenta „Sztandaru Ludu" wynika, że o godz. 14., na rynku przed ratuszem zebrały się organizacje polityczne, młodzieżowe, związki zawodowe, szkoły, harcerstwo, wojsko polskie i nieliczne tłumy ludności, by zamanifestować swoją radość i oddać cześć bohaterskiej Armii Czerwonej i Wojsku Polskiemu. Podczas przemówienia, orkiestra kilkakrotnie odegrała hymny narodowe Polski, Związku Radzieckiego i państw sojuszniczych.
    - Po manifestacji odbyła się defilada, w której wzięło udział Wojsko Polskie, przedstawiciele Armii Czerwonej, harcerstwo, szkoły. Uformowanopochód kierując się na Rotundę, miejsce kaźni niemieckich oprawców hitlerowskich, by przez odegranie hymnu żałobnego Chopina i trzyminutowąciszę oddać hołd pomordowanym w obronie wolności Polski - relacjonował dziennikarz. Po południu, w sali kina „Stylowy" odbyła się zaś akademia,w której przemawiał obywatel Trond, przewodniczący PRN, tow. Mazur z ramienia PPR, mjr Woronow przedstawiciel Armii Czerwonej, ob. Branecki ze Stronnictwa Demokratycznego.
    Takie uroczystości odbywały się w większości miast i miasteczek. Jak wyglądały w Hrubieszowie, możemy się dowiedzieć choćby z kroniki Szkoły Powszechnej nr 3.
    - To bardzo wiarygodna relacja, ponieważ nie jest to tylko sucha relacja, ale autor kroniki dyrektor szkoły Edward Szczech dokonuje odważnej interpretacji faktów - mówi Jan Kalisz, regionalista z Hrubieszowa.
    Z zapisków Edwarda Szczecha wynika, że w Hrubieszowie młodzież świętowała kilka dni, uczestnicząc w pochodach i akademiach. Najpierw z okazji 1 maja, potem 3 maja, potem 8 maja (święto poświęcone ks. Stanisławowi Staszicowi). Dzień 9 maja w szkole rozpoczął się normalnie,od lekcji. Dopiero po rozpoczęciu 3 lekcji do szkoły przyszło polecenienatychmiastowego zwolnienia dzieci, aby połączyły się z pochodem i uczestniczyły w „uczczeniu ważności wypadku historycznego".
    „Znowu wielometrowa gąsienica źle ubranej i obciążonej książkami dziatwy, znowu godzinne czekanie na terenie gimnazjalnym na utworzenie się pochodu. Znowuż godzinne czekanie na placu Staszica, nim się rozpoczęło wysłuchanie zasług Czerwonoarmiejców „sprzymierzeńców". O godz. 13. zmęczona młodzież rozeszła się do domów. Czy naprawdę wiedziała, o co chodzi? Czy dzień ten naprawdę ważny historycznie wbił się w rozumienie i pamięć. O ile zdołałem stwierdzić wrażenia dziatwy z przebiegu pochodu, to by się owe wyrażały w wypowiedziach: „czekaliśmy, wydeptali mi po piętach, bo byłem boso, poszedłem wypić wodę, chciało misię jeść, coś tam mówili, grała orkiestra, nogi mnie bolały, długo staći tym podobne...".
    Pod datą 14 maja dr Zygmunt Klukowski zanotował:
    „Przeżyliśmy kilka dni zupełnie spokojnie. Bolszewicy piją, wciąż świętują z powodu zakończenia wojny, niby wybierają się wracać do siebie, sprzedają, co tylko mogą, by zdobyć pieniądze na wódkę. Niektórzy mówią o możliwości wojny z Japonią. O konflikcie z Anglią i Ameryką nie wspominają, jakby wszystko było w porządku. Z różnych stron dochodzą wieści o bardzo licznych aresztowaniach...".


    Jedno wydarzenie dwie daty
    Pierwszy akt kapitulacji na froncie zachodnim (później nazwany „wstępnym protokołem kapitulacji" Niemcy podpisali 7 maja, w kwaterze głównej Alianckich Sił Ekspedycyjnych generała Eisenhowera - w Reims, we Francji. W imieniu aliantów pod aktem kapitulacji podpisał się gen. Walter Bedell Smith, głównodowodzący, oraz generał artylerii Iwan Susłoparow, reprezentujący ZSRR.
    Na kategoryczne żądanie Stalina 8 maja 1945 r. (było to późnym wieczorem, wg czasu moskiewskiego nastał już 9 maja), w kwaterze marszałka Żukowa, w gmachu szkoły saperów w dzielnicy Karlshorst w Berlinie powtórzono podpisanie bezwarunkowej kapitulacji, tym razem całych Niemiec przed przedstawicielami trzech mocarstw sojuszniczych - ZSRR, USA i Wielkiej Brytanii. Skutkiem tego, że ceremonia w Berlinie odbyła się dopiero późnym wieczorem, 8 maja, było i to, że przez następnych kilkadziesiąt lat większość państw na świecie obchodziła rocznicę zakończenia wojny z hitlerowskimi Niemcami 8 maja. Tylko ZSRR i państwa od niego zależne (w tym Polska) 9 maja, ponieważ ceremonia odbyła się już po północy czasu moskiewskiego.
    W PRL, w latach 1946-1990 „Dień Pabiedy" obchodzony był jako „Narodowe Święto Zwycięstwa i Wolności" (oficjalnie święto obowiązuje nadal). Był dniem wolnym od pracy. Główne obchody przeprowadzano na placu Zwycięstwa lub placu Defilad w Warszawie.


    ©RobertHorbaczewski