2014-08-26
  Józef Zarębski. Ostatni wójt Tyszowiec

  • Kiedy w 1940 roku gestapowcy aresztowali Józefa Zarębskiego jego syn Stefan miał zaledwie 6 miesięcy. Kiedy po pięciu latach ojciec wrócił do domu, matka powiedziała: Wróciłeś, to mogę umrzeć. I umarła. Stefan Zarębski niemal od urodzenia był półsierotą.

    Józef Zarębski to ostatni przedwojenny wójt Tyszowiec. Urodził się 15 grudnia 1901 roku. Imię dostał po dziadku. Rodzice Jan i Ludwika z domu Maliszewska mieli jeszcze dwójkę dzieci: Aleksandra i Stefanię. Józef skończył gimnazjum realne w Tyszowcach i wybrał karierę urzędniczą. W styczniu 1921 roku rozpoczął pracę w Urzędzie Gminy w Tyszowcach jako pomocnik pisarza. Potem upomniało się o niego wojsko.
    Od 1924 roku, przez następne sześć lat pracował w Zarządzie Gminy w Tyszowcach w charakterze zastępcy sekretarza. W 1930 roku wybrano go na wójta gminy. Funkcję pełnił do końca II Rzeczpospolitej. Był współorganizatorem budowy nowego budynku szkoły powszechnej na Majdanie, działał w komitecie budowy drogi do Komarowa, z jego inicjatywy zaczęto brukować rynek w Tyszowcach i budować chodniki.

    zarebski rodz
    Rodzina Zarębskich, pierwszy, w górnym rzędzie Józef

    W międzyczasie Józef ożenił się z Jadwigą Knobelsdorff córką Wincentego i Emili z Piaseckich. Jej przodkowie byli szanowanymi architektami.
    - Ciotka Maria Knobelsdorff opowiadała mi, że kiedy była w Berlinie i chciała zwiedzić jakąś dawną rezydencję okazało się, że aby wejść do środka trzeba uiścić bilet. Tak, nieco dla żartów i przekory pokazała strażnikowi swój paszport. Kiedy ten zobaczył, że ma nazwisko Knobelsdorff odpowiedział, że ona nie musi płacić biletu, bo jest u siebie w domu - wspomina Stefan Zarębski.
    Czterej bracia Jadwigi Knobelsdortf mimo swoich austryjacko-niemieckich korzeni czuli się Polakami. Dwóch zginęło walcząc za Polskę w 1920 roku. Jeden pod Jastkowem, drugi pod Kielcami.
    - W czasie pierwszej lub wojny z bolszewikami ciężko ranny został także rodzony brat ojca - Aleksander, zwany przez wszystkich „Oleszką". Kiedy przebiegał przez drogę, wybuch obok niego pocisk. Odłamki podziurawiły mu twarz i oczy. Wzroku nigdy nie odzyskał. Jako rekompensatę za ciężkie rany dostał po wojnie rentę, konie i koncesję na prowadzenie restauracji - opowiada Stefan Zarębski.

    Bohaterska mama
    - Moja mama Jadwiga była nauczycielką w tyszowieckiej szkole powszechnej. Uczyła między innymi robót ręcznych i haftu - mówi pan Stefan, biorąc do reki kolejne zdjęcie.

    W archiwum domowym znajduje się medal "Za ratowanie ginących" i dyplom nadany przez Ministra Spraw Wewnętrznych Henryka Józewskiego za wyratowanie tonącej 19 sierpnia 1929 roku.
    - Ciekawa historia. Nie zachował się żaden przekaz, kogo i w jakich okolicznościach mama wyratowała. Kiedy zacząłem interesować się tą sprawa okazało się, że nie ma mi już kto tego opowiedzieć. Został tylko ten medal i dyplom - mówi pan Stefan.


     

    ”
    Józef Zarębski (od lewej), fotografia z wojska

     

    Józef i Jadwiga mieli trójkę dzieci. Najstarszy Romuald urodził się w 1927 roku. Potem na świat, w 1932 roku, przyszła Wanda (była niepełnosprawna). Najmłodszy Stefan urodził się w1940 roku. Trwała wojna. Jego ojciec działał w konspiracji. W swoim życiorysie podaje, że od 1 grudnia 1939 roku należał do Związku Walki Zbrojnej. Jest też i inna informacja, że przystąpił do Tajnej Organizacji Wojskowej „Związek Orła Białego". To była jedna z pierwszych organizacji konspiracyjnych w okupowanej Polsce powstała na bazie struktur przysposobienia wojskowego Związku Strzeleckiego. Skupiała m.in. dawnych urzędników. Ponoć organizacja była spenetrowana przez wywiad niemiecki.
    W każdym bądź razie Józef Zarębski został aresztowany 27 maja 1940 roku w ramach akcji „AB" którą przeprowadzono w całym okupowanym kraju. Wymierzona była w polską inteligencję i miała na celu likwidację „elementów przywódczych" narodu. Na Lubelszczyźnie aresztowano wtedy 2-3 tys. działaczy społecznych i politycznych.

    Więzień nr 25 811
    Józef po aresztowaniu przeszedł ciężkie śledztwo. Trafił na Rotundę w Zamościu potem na Zamek w Lublinie. A po miesiącu do obozu Sachsenhausen, a następnie Dachau. W tym pierwszym obozie nie był Józefem Zarębskim ale numerem 25 811, w drugim numerem 18 182.
    - W Dachau siedział z księdzem Franciszkiem Zawiszą, który w czerwcu 1940 roku także trafił na zamojską Rotundę. Po wojnie utrzymali kontakty. Odwiedzali się. Zresztą ksiądz kanonik Zawiesza udzielał mi ślubu - mówi Stefan Zarębski.
    Józef za drutami przesiedział pięć lat. Aż do 20 kwietnia 1945 roku, kiedy obóz oswobodziły wojska amerykańskie. Był tak osłabiony, że nie miał sił wracać do domu. Trafił do obozu przejściowego. Do Polski wrócił we wrześniu 1945 roku. Wynędzniały i wychudzony. Wrak człowieka.
    - Ojciec opowiadał, że dla wielu ludzi z obozów pierwszy dzień wolności był jednocześnie ostatnim dniem życia. Głodzeni przez lata od razu rzucili się do niemieckich magazynów żywnościowych i umarli z przejedzenia - opowiada pan Stefan.


    Wróciłeś mogą umrzeć
    Niepełna pół roku po powrocie Józefa z obozu, 8 marca 1946 roku, po ciężkiej chorobie zmarła jego żona Jadwiga. Na łożu śmierci miała powiedzieć do męża: „Skoro ty wróciłeś, ja mogę umrzeć.


     

    Zarebski Tyszowce

     

    Józef Zarębski, drugi od prawej


    Józef ożenił się po raz drugi z Heleną z domu Wójtowicz, krewną zamojskiego adwokata Antoniego Legiecia, z którym razem siedział w obozie. Helena pochodziła z Rejowca.
    - I wtedy ojciec oddał niepełnosprawną i schorowaną siostrę Wandę na opiekę sióstr zakonnych do Krakowa. Przez wiele lat nie wiedziałem jakie były jej losy. Trzy lata temu, zacząłem się tym interesować. Z Zarządu Cmentarzy Komunalnych w Krakowie otrzymałem pismo, że Wanda zmarła 8 lipca 1949 roku. Miała 17 lat - opowiada pan Stefan.
    Sam Józef, po wojnie starał się ułożyć sobie życie zawodowe. Latem 1946 roku został kierownikiem Cechu Szewców Chałupników Butów Prostych „Tyszowiaków" w Tyszowcach. Był nim do września 1947 roku, kiedy milicjanci i ubecy skóry szewcom skonfiskowali, a działaczy szewskich aresztowali. Potem pracował w nadzorze wodno-melioracyjnym. Do emerytury.
    - Nie pamiętam aresztowania ojca przez hitlerowców, ale pamiętam jak go aresztował urząd bezpieczeństwa, bo ktoś doniósł, że u nas w domu słucha się radia. Rzeczywiście, ojciec miał w domu stare radio lampowe, do którego podłączało się antenę przymocowaną do długiego kołka. Schodzili się do nas do nas sąsiedzi z ulicy Kościelnej. W końcu ktoś doniósł, że u nas słucha się Wolnej Europy. Pamiętam jak stałem na ganku, ojciec niósł pod pachą radio, a obok niego szli milicjanci z pepeszami - opowiada Stefan Zarębski.

     

    zarebski tyszowce Horbaczewski

     

    Stefan Zarębski syn Józefa


    Choć Józef Zarębski często w szkole głosił prelekcje na temat swego pobytu w obozie, to samemu synowi oszczędzał szczegółów. Do niedawna w domowym archiwum był album ze zdjęciami z obozu Dachau wykonanymi przez żołnierzy amerykańskich zaraz po wyzwoleniu. Są pełne drastycznych zdjęć. Józef Zarębski album zadedykował dzieciom i wnukom z sentencją: „Bogu zawdzięczam powrót. Kto walczy z Bogiem, ten zginie jak Hitler i wielu innych". Zmarł w 1980 roku. Spoczywa na cmentarzu w Tyszowcach.


    Przeczytaj także:

    Jadwiga z Knobelsdorfów. Historie rodzinne


    © Robert Horbaczewski